Odwracaj wzrok, gdy forsy garść,
podają gdzieś pod stołem;
znów będzie decydował ktoś,
kto nigdy nie był orłem.
Przygotuj się na walkę wręcz,
z sąsiadem, tym filistrem;
on chce by bezpartyjny był
i mądry prime minister.
Papieros, cóż, przecież i tak
w spalinach już toniemy;
z kranu też, leci istny ściek;
– codziennie to pijemy.
Gaja już nie wyżywi nas
bez genów, pestycydów;
hormony zaś zapewnią nam
dostatek rzeźnych cieląt.
To nic, że zwierze cierpi też,
podobnie jak my cierpimy;
wszak trzodobójstwo – zwykła rzecz,
od zawsze mięso jemy…
Współczucie zgaś, gdy słyszysz jęk
niedołężnego starca;
świat już testuje nowy lek
o nazwie eutanazja.
Nie waż się śnić, że z drewna dom
zbudujesz gdzieś, pod lasem;
co to niewiele będzie wart
dla ludzi interesu.
Na stole stanie wody dzban,
źródlanej, kryształowej.
Za oknem szumieć będzie łan
zboża na chleb razowy.
Płotów nie będziesz stawiał tam,
alarmów nie założysz;
a latem dla przyjaciół swych
na oścież drzwi otworzysz.
Nie stresuj się, gdy pryśnie sen,
przecież się żyje prościej.
A ty znów czytasz wypłowiały tekst,
to – „ODA DO MŁODOŚCI”?!